Referat „Przez duszę do serca...”

By in
Referat  „Przez duszę do serca...”

W ostatnich latach obserwujemy intensywne postępy  w zakresie technologii i techniki leczenia zabiegowego zarówno w kardiochirurgii jak kardiologii inwazyjnej, które przyczyniły się do znacznego obniżenia śmiertelności chorych ze schorzeniami układu krążenia  Jak każda skuteczna metoda leczenia, również ten postęp przyniósł. liczne skutki niepożądane. Dzisiejsza  kardiologia stała się w dużym stopniu odhumanizowaną specjalnością zabiegową, która działa pod presją czasu i potrzeby osiągnięć ,podobnie jak osoby reprezentujące wzór zachowania A. Klinika kardiologii przypomina nowoczesny zakład produkcyjny , w którym  trwa wyścig z czasem. Oddział diagnostyki  i terapii inwazyjnej pracuje na pełnych obrotach całą dobę. Bywa, że planowane badania przeprowadzane są w nocy z powodu  natłoku obowiązków.

Pacjenci przyjmowani do szpitala w stanie ostrej choroby wieńcowej, w trybie pilnym kierowani są na  zabieg diagnostyczny tzw koronarografię w czasie której, jeśli stan naczyń na to pozwala  przeprowadza się tzw. angioplastykę  .Polega ona na rozszerzeniu tętnicy wieńcowej w miejscu  jej krytycznego zwężenia, co prawie natychmiast poprawia komfort i redukuje objawy bólowe. W razie potrzeby w tętnicy  implantuje się tzw. stent  , metalową konstrukcję w kształcie ażurowej rurki , swego rodzaju rusztowanie którego zadaniem jest utrzymywanie ścian naczynia w stanie zapewniającym swobodny przepływ krwi.

  Pacjent  opuszcza szpital po  kilku dniach, często w poczuciu rozwiązanego problemu, uspokojony wynikami badań  świadczącymi o drożności tętnic wieńcowych, pozwalającej na prowadzenie normalnego trybu życia. Jeśli nawet rozpoznanie stanu przedzawałowego zrobiło na chorym wrażenie, to w omawianej rzeczywistości nie ma czasu przywyknąć do tej diagnozy, zatrzymać się, zastanowić  nad sobą i nad stanem  zdrowia, przyjrzeć się  swojemu sercu przez pryzmat uczuć, emocji, wejść w rolę chorego – bo właśnie dowiaduje się, że wyzdrowiał, w ciągu niespełna pół godziny ryzyko zawału zostało zażegnane i oto z osoby w stanie przedzawałowym przeobraził się w osobę zdrową. Cała procedura przybiera charakter groteskowy – przypominając usuwanie zęba lub inny banalny zabieg a choroba w konsekwencji zostaje odarta z waloru korektywnego doświadczenia.

Nawet jeśli chory zreflektował swoją sytuację zdrowotną, zrobił szybki rachunek sumienia, dotyczący trybu życia i podejmowanych zadań oraz presji czasu  pod jaką stale żyje i postanowił wprowadzić zmiany, to poinformowany o wycofaniu się stanu ostrego, wraca do swoich  zajęć i szybko zapomina o całej sprawie. Pomagają mu w tym niezwykle skutecznie działające mechanizmy zaprzeczenia i wyparcia a cały  proces   kieruje pacjenta w stronę kolejnego incydentu chorobowego usypiając czujność i dając złudzenie załatwionego problemu

Dalszym efektem omawianych zmian jest stopniowy deficyt zaufania pacjenta do lekarza, dysponującego jedynie stetoskopem  i ciśnieniomierzem nawet jeśli jest on uśmiechnięty i życzliwy  gdy do wyboru ma specjalistę obserwującego fragmenty  jego ciała na ekranie komputera lub innego urządzenia o migających lampkach. W konsekwencji upada stopniowo klasyczna medycyna oparta w zakresie diagnostyki na zebraniu wywiadu  lekarskiego i coraz częściej  kardiolodzy otrzymują skierowanie o treści:” proszę o diagnostykę”  u pacjenta  u którego , po dwóch minutach rozmowy ujawnia się brak przesłanek do rozpoznania jakiejkolwiek choroby serca. Skoro jednak sam pacjent domaga się wykonania nowoczesnych badań, które  wiodą nie do rozpoznania lecz często na manowce diagnostyczne a co gorsza często terapeutyczne.(teoria Bayesa) .Mnożą się zatem niecelowe badania kontrolne a pacjent na pytanie co mu dolega odpowiada niejednokrotnie ;”… ja już chodzę do kardiologa  od 3 lat….”

Z drugiej strony rośnie ilość pacjentów , u których wykonano już liczne interwencje i brak jest szans na kolejne zabiegi. Niestety wielu specjalistów określa tę grupę chorych okrutnym w swojej bezwzględności terminem no option patient (pacjent  bez opcji) a przecież większość tych chorych wymaga pieczołowitej opieki doświadczonego lekarza, choćby nawet dysponował tylko słuchawką i ciśnieniomierzem , a wszyscy troski i opieki. Niestety przemiany społeczne powodują, że ci ludzie bez opcji stają się jednocześnie zbędni dla społeczeństwa  oraz instytucji ubezpieczeniowych., bo „pacjent bez opcji” oznacza tym samym nieopłacalny.

    Z takim właśnie pacjentem bez opcji rozpoczęłam  2 lata temu współpracę terapeutyczną, która trwa do dziś. Pacjent po dwóch zawałach, kilku koronarografiach, z 3 by passami założonymi po I zawale i 6 stentami wieńcowymi. Jest to zdecydowanie rekordowa ilość zabiegów i interwencji kardiologicznych z jaką spotkałam się u jednej osoby, Pan S. lat 56 , żonaty, ojciec dorosłej córki, dyrektor elektrociepłowni, co ma znaczenie w przebiegu psychoterapii i podjętych procedur. W historii choroby  I zawał przebyty 10 lat temu, wówczas założono 3 by passy i  wszczepiono 3 stenty wieńcowe. Pacjent poczuł się wyprowadzony z problemu choroby i nie zajmował się tematem  przez 3 lata poza okresowymi badaniami w poradni kardiologicznej. Po upływie 3 lat,  z powodu ponownych dolegliwości bólowych wszczepiono kolejny stent. Pan S.i tym razem wrócił do trybu życia sprzed choroby tj. kierowniczego stanowiska,  sporej ilości alkoholu, błędów dietetycznych, braku ruchu. W efekcie 8 lat po I zawale został przyjęty do Śląskiego Ośrodka Kardiologii  z powodu II zawału serca. Zdecydowano się  na  wszczepienie w trybie pilnym kolejnych dwóch stentów. Wtedy pacjent doświadczył głębokiego poczucia  zagrożenia życia  i w krótkim czasie dokonał przewartościowania priorytetów, podejmując decyzję uczynienia wszystkiego co jest możliwe w celu ratowania życia. Po opuszczeniu szpitala zgłosił się do mojego gabinetu ,kierując się sugestia lekarza prowadzącego.

W tym etapie rozpoczęłam współpracę z panem, S. Pacjent reprezentował charakterystyczny dla aleksytymika sposób wypowiadania się, zatem o emocjach i uczuciach nie mówił nic. Nie dzielił się przemyśleniami, refleksjami osobistymi. Nie wypowiadał się na temat relacji rodzinnych. O pożyciu z żoną mówił, że jest udane. Jedynym podejmowanym tematem były naczynia wieńcowe, leki, wyniki badań. Cytował wypowiedzi lekarzy, podkreślał przy tym, że uważa siebie za racjonalnego optymistę. Określenie to pojawiało się czasem zamiennie z racjonalnym pesymistą.

Celem terapii było poradzenie sobie z emocjami i akceptacja skutków choroby i procesu leczenia. Skarżył się jedynie na okresową bezsenność i zmęczenie z tym związane. Zaprzeczał lękowi, mówił raczej o zmartwieniu.

Na początku terapii pan S. odczuwał arytmię serca w formie skurczów dodatkowych oraz niestabilnego ciśnienia tętniczego krwi. Na podstawie obserwacji i wywiadu uznałam, że pacjent doświadcza silnego lęku  w wyniku poczucia zagrożenia życia.

W początkowej fazie psychoterapii  zastosowałam procedury transowe, zmierzające do przywrócenia u pacjenta przynajmniej 1% poczucia sprawstwa. Uznałam, że jest to najpilniejsza sprawa na tym etapie. Pacjent w transie wizualizował swoje naczynia wieńcowe, prowadził prace remontowe, czyścił, uzupełniał, wygładzał, szlifował, zaklejał, polerował, obserwował przepływ krwi w różnych miejscach. Z uwagi na wzrokową reprezentacje wiodącą, z łatwością kreował obrazy ścian naczyń. Ta technika szybko przyniosła efekty w postaci poczucia ulgi. Pacjent uznał, że czuje się bezpieczniej, znacznie spokojniejszy a przede wszystkim ma poczucie wpływu na to co wewnątrz.

Niezależnie od  transów rozmawialiśmy coraz częściej na tematy „neutralne”. Pan S. chętnie opisywał  szczegóły kierowania elektrociepłownią, jej strukturę administracyjną oraz sieć instalacji, kotły, rury. Opisywał remonty  tych urządzeń. Techniczny język i retoryka były uzupełnieniem transów. Uznałam to za zaproszenie do pracy z metaforą i okazję do spożytkowania zasobów pacjenta. spotykając się w modelu świata  pana S. prowadziłam z nim rozmowy na temat  technicznych niuansów budowy rury, instalacji grzewczej, kotła, pompy. Szczególne miejsce zajmował temat naprawy tych konstrukcji.

W sesjach transu hipnotycznego z biegiem czasu tematyka techniczno-remontowa zaczęła wycofywać się na rzecz obrazów przyrody, pojawiały się kojące obrazy przestrzenne, jeziora, rzeki. lasy. Nadal  temat ciepła, temperatury, ;pary wodnej pojawiał się  w jego wypowiedziach. Pan S. wchodząc do  gabinetu zwykle zaczyna rozmowę od aktualnej temperatury na zewnątrz. następnie przechodzi do spraw związanych ze zdrowiem,  w dalszej kolejności mówi o pracy.

Stan kardiologiczny pacjenta po pół roku  współpracy wyrównał się, wycofała się arytmia, ustabilizowało  ciśnienie krwi. Pan S. codziennie pokonuje kilkadziesiąt kilometrów  rowerem, ściśle przestrzega diety, całkowicie  podporządkował tryb życia   trosce o zdrowie.W swoich planach nie wybiega dalej niż 3 miesiące  w przyszłość. Delektuje się każdym dniem i zdaje się być coraz bardziej pogodzony ze swoja sytuacja zdrowotną, życiową z losem. Zdaje się być w coraz pogodniejszym nastroju. Akceptuje sytuację, wciąż uczy się żyć z 6 stentami i 3 by passami i jak na razie okazuje się to możliwe.

Pan S. nadal nie wypowiada się osobiście, jego wypowiedzi w dalszym ciągu maja charakter wykładów, prelekcji. Szczegółowo wyjaśnia mechanizmy działania różnych urządzeń cieplnych, opisuje trudności wynikające z kierowania ciepłownią stojąca na skraju upadłości. Ja słucham uważnie, parafrazuję, odzwierciedlam, spotykam się z nim w jego modelu świata i coraz częściej mam poczucie, ze mimo, iż rozmawiamy o sprawach związanych ze światem techniki i mechaniki to nasza rozmowa tak naprawdę dotyczy miłości.

Kończąc chcę powiedzieć, że Serce to ważny narząd. Ta potężna aparatura w nas w szczególny sposób jest zaangażowana w służbie życia. Na poziomie symbolicznym zaś ten pracowity mięsień jest zaangażowany w służbie miłości.

Referat wygłoszony na konferencji ”Psychoterapia zaburzeń psychosomatycznych i somatopodobnych”  29.05.2009 w Poznaniu.

Anna Winnicka