Nieuświadomiona lojalność

By in
Nieuświadomiona lojalność

Mamy wspólną świadomość z poprzednimi pokoleniami naszej biologicznej rodziny. Traumy takie jak przedwczesna śmierć rodzica, rodzeństwa lub dziecka a także porzucenie samobójstwo maja ogromny wpływ na jednostkę i mogą odciskać piętno na całym systemie rodzinnym, w kolejnych pokoleniach. To  piętno zamienić się może w wytyczne według których członkowie rodziny nieświadomie powtarzają cierpienia z przeszłości. Odtworzenie traumy nie musi być  dokładnym powtórzeniem wydarzenia z przeszłości

Mechanizmem, który kryje się za takim powtarzaniem jest nieuświadomiona lojalność, żródło cierpienia   wielu  rodzin. Ludzie nie rozumiejąc, że powodów cierpienia należy szukać w poprzednich pokoleniach, szukają go we własnych doświadczeniach i nie mogą znaleźć żadnego rozwiązania.Każdy ma takie samo prawo przynależeć do systemu  rodzinnego i nikogo z żadnego powodu nie można z niego wykluczyć.Dotyczy to dziadka alkoholika, który porzucił babcię brata, którego śmierć złamała serce naszej matki, dziecko które umarło przed lub zaraz po urodzeniu  Do systemu   należą także wcześniejsi partnerzy i partnerki naszych rodziców i dziadków. Ponieważ umarli, odeszli lub zostali porzuceni, otworzyła się przestrzeń, w której pojawiła się nasza matka, ojciec, babcia lub dziadek i dzięki czemu mogliśmy przyjść na świat.

Wiemy już, że ktoś kto został porzucony lub pozostawiony poza obrębem systemu   może być reprezentowany przez innego członka tego systemu.Ta nowa osoba może dzielić lub powtarzać los poprzedniej, zachowując się podobnie lub przezywając pewne aspekty cierpienia swojego poprzednika. Nie da się przyjąć losu rodzica, dziadka, rodzeństwa, wujka czy ciotki bez towarzyszącego mu cierpienia. Mówimy tu o zjawisku uwikłania. Kiedy jesteś uwikłany nieświadomie niesiesz ze sobą uczucia, symptomy, zachowania i trudy przodka, tak jakby były twoje własne.

Przybyliśmy tu dzięki naszym rodzicom. Jako ich dzieci jesteśmy połączeni z czymś dużo większym, co znajduje się w przeszłości, z początkiem ludzkości.

Wiele osób nieświadomie przejmuje cierpienie rodziców. Jako dzieci stopniowo budujemy poczucie własnego „Ja” Być może wyobraziliśmy sobie ,że możemy ulżyć im w  nieszczęściu, coś naprawiając lub współdzieląc ich ból. Jeżeli my także będziemy go nieśli, nie będą musieli robić tego sami. Jednak są to tylko fantazje, które prowadzą do zwiększenia cierpienia. Współdzielenie cierpienia jest wszechobecne. Smutna matka, smutna córka, nieszanowany ojciec, nieszanowany syn, trudności w związku rodziców, odtworzone w związkach dzieci. Liczba kombinacji nie ma końca.

Ostatnią rzeczą jakiej pragną rodzice, to widzieć jak dzieci cierpią za nich. Myślenie, że jako dzieci jesteśmy w stanie lepiej poradzić sobie z cierpieniem rodziców niż oni sami, jest dowodem zbyt wysokiego mniemania o sobie. Jest także niezgodne z porządkiem życia.

Dziecko, które bierze na siebie ciężary rodziców świadomie lub nieświadomie- pozbawia się doświadczenia bycia obdarowanym, co może powodować niezdolność do przyjmowania w związkach w dorosłym  życiu.

Jeżeli chcemy otworzyć się na życie, jeżeli naprawdę pragniemy głębokich i satysfakcjonujących związków, dobrego zdrowia, jeżeli rzeczywiście chcemy wykorzystać cały swój potencjał, musimy najpierw naprawić swoje relacje z rodzicami.Rodzice nie tylko dają nam Zycie i stanowią nieodłączną część tego kim jesteśmy. Są też bramą do ukrytej siły i twórczej mocy a także wyzwań, które stanowią część naszego dziedzictwa. Niezależnie od tego czy jeszcze żyją, czy nasze relacje są zdystansowane, czy bliskie, rodzice – trzymają klucz do naszego wyzdrowienia.

Nawet jeśli czujemy, że wolelibyśmy zjeść garść pinezek niż zbliżyć się z rodzicami, nie da się ominąć tego kroku.

Również emocje cechy i sposoby postępowania, które odrzucamy u8 rodziców prawdopodobnie odżyją w nas samych. To nasz podświadomy sposób kochania ich i sprowadzania z powrotem do naszego życia.

Na poziomie ciała odrzucenie rodziców może objawiać się bólem, napięciem lub odrętwieniem. Dopóki nie przyjmiemy odtrąconego rodzica z miłością, będziemy odczuwać jakiś dyskomfort w ciele. Zdarza się, że choć relacja z rodzicami jest mocna i pełna miłości, nadal nie potrafimy wyjaśnić skąd pochodzą trudne uczucia które niesiemy. Często uznajemy, że źródło problemu znajduje się w nas samych i dotrzemy do niego jeżeli będziemy szukać wystarczająco głęboko. Jednak dopóki nie odnajdziemy w historii rodzinnej wydarzeń będących prawdziwymi sprawcami naszego cierpienia, będziemy ciągle na nowo przeżywali lęki i trudne uczucia,  mylnie biorąc je za swoje.

Warto się zastanowić jaką wartość albo istotną wiadomość próbuje wyrazić twój problem lub objaw? Jeżeli spojrzymy na niego świeżym okiem, być może zobaczymy, że próbuje nam pokazać drogę, jak coś zakończyć lub uleczyć.Coś przyjąć lub od czegoś się oddzielić –  może od uczucia, które przyjęliśmy a które wcale nie należy do nas,

Być może objaw którego doświadczamy probuje nas nakłonić do zrobienia kroku naprzód, którego nie zrobiliśmy wcześniej.. Być może pokazuje ,że powinniśmy zakończyć jakieś zadanie albo powrócić na drogę którą porzuciliśmy.

Skargi i objawy mogą też wskazywać drogę ku naprawieniu zerwanych relacji lub pomagać w przepracowaniu doświadczonej przez nas traumy, zmuszając do konfrontacji z uczuciami, które dawno wyparliśmy. Mogą dać nam wgląd w traumę rodzinną, która nigdy nie została w pełni przepracowana.Mogą pomóc nam zrozumieć własną winę  i ułatwić drogę do pojednania. Skargi problemy, objawy mogą działać jak drogowskazy, kierujące nas w stronę tego co jeszcze nie przepracowane., mają zdolność wyciągania na światło dzienne spraw których nie dostrzegaliśmy i łączenia nas z czymś lub kimś odrzuconym przez nas lub naszą rodzinę. Gdy zatrzymamy się żeby je zbadać, to co nierozwiązane może się ukazać i dodać nowy wymiar do procesu zdrowienia. Możemy dzięki temu poczuć się bardziej pełni i zintegrowani.

Jak już wspomniałam nieświadomie czujemy się często zobowiązani do uleczenia tragedii, które w naszej rodzinie pozostały nieprzepracowane. Starając się uleczyć rodzinny ból możemy wziąć na siebie nieprzepracowane cierpienie swojej babci, która straciła matkę, męża lub dziecko. Jej poczucie straty może żyć w nas jako lęk, że także kogoś stracimy.Te uczucia wpływają na decyzje, które podejmujemy.Wpływają na to jak nasze ciało i umysł reagują na otaczający nas świat. Wyobrażamy sobie jak zdanie ”on mnie opuści”, dźwięczące gdzieś z tyłu głowy, działa na nas. Zastanówmy się nad tym uczuciem. Czy na pewno należy do nas?Który z członków naszej rodziny miał powód żeby czuć coś podobnego? Pomyślmy o rodzicach i dziadkach. Czy doświadczyli wydarzenia tak bolesnego, że prawie nigdy  nim  nie mówili? Czy utracili dziecko, albo doświadczyli poronienia późnej ciąży, czy porzucił ich ktoś kogo bardzo kochali, albom stracili  wcześnie któreś z rodziców?Czy czuli się winni z powodu wyrządzonej komuś krzywdy? Obwiniali się o coś?

Jeżeli nic nie przychodzi nam do głowy, możemy siegnąć jeszcze jedno pokolenie wstecz do naszych pradziadków albo pomyśleć o historiach wujków i ciotek. Czasem trzeba cofnąć się dwa pokolenia żeby odzyskać spokój.

Osoby, doświadczające głębokiego cierpienia  bywa, że próbują uniknąć bolesnych emocji, odcinając się od nich. Myślę, że chroni w ten sposób siebie i swoje dzieci. Jednak ignorowanie bólu pogłębia go. To co ukryte przed wzrokiem często zyskuje na intensywności. Milczenie na temat rodzinnego bólu, rzadko jest skuteczną strategią jego uleczenia. Takie przemilczane cierpienie powróci, często jako lęki i inne objawy w kolejnych pokoleniach. Nieświadome powtarzanie może trwać całe pokolenia. Gdy odkryjemy, że niesiemy myśli, emocje, uczucia sposoby postępowania i objawy, których zródłem sami nie jesteśmy, możemy przerwać cykl. Psychoterapia może nas uwolnić od nieuświadomionych rodzinnych więzów lojalności i dziedziczonej z pokolenia na pokolenie traumy.

Dla procesu dochodzenia do zdrowia niezwykle ważne jest nasza umiejętność włączenia do niego doświadczeń płynących z ciała.Jeżeli potrafimy po prostu być z odczuciami, które  rodzą się w ciele, reagować świadomie, mamy większe szanse ,że nie stracimy gruntu pod nogami, gdy obudzi się wewnętrzny niepokój. Wgląd często przychodzi właśnie wtedy gdy jesteśmy gotowi tolerować  to co niewygodne, żeby zrozumieć siebie.

Co czyje gdy się skupię? Jakie odczucia związane są  z moimi lękami  i nieprzyjemnymi emocjami?W którym miejscu w ciele najlepiej to czuję?Czy zaciska mi się gardło? Czy przestaję oddychać? Czuję napięcie w klatce piersiowej? Odrętwienie? Gdzie w ciele znajduje się epicentrum tego uczucia? W sercu? W brzuchu? Albo w splocie słonecznym? Odnalezienie tego miejsca nawet jeżeli uczucie jest przytłaczające ma ogromne znaczenie. Cokolwiek czuje jest w porządku. Po prostu skierujmy uwagę na to miejsce. Następnie skierujmy tam oddech. Z wdechem poczujmy, że troszczymy się o cały ten obszar. Możemy wyobrazić sobie, że zwracamy się do dziecka, które czuje się niedostrzegane i niesłyszane. Możliwe, że rzeczywiście jest tam dziecko – nasza dziecięca cześć, która była ignorowana od bardzo dawna. Wyobraź sobie, ze to dziecko czekało, żebyś Gdy kierujemy uwagę w raz z oddechem do środka, wspieramy te swoje części, które są najbardziej podatne na zranienie.W ten sposób mamy szansę uwolnić lub złagodzić to, co wydaje się nam się nie do zniesienia. Gdy te nowe odczucia zaczną się rodzić prawdopodobnie poczujemy się znacznie lepiej w swoim ciele.

Anna Winnicka