„Prosto w oczy” - psychoterapia lęku
By in

„Prosto w oczy” - psychoterapia lęku

Lęk z jednej strony może nas aktywizować z drugiej jednak może działać na nas paraliżująco. Jest zawsze sygnałem i ostrzeżeniem przed niebezpieczeństwem. Uświadomienie go sobie ,, akceptacja i opanowanie oznaczają postęp w naszym rozwoju, gdyż stanowią krok naprzód w procesie dojrzewania. Ucieczka przed lękiem natomiast i przed zmaganiem się z nim prowadzi – na odwrót – do stagnacji, hamuje nasz rozwój, wskutek czego pozostajemy na poziomie dziecka w tych sprawach, w których nie potrafimy przekroczyć bariery strachu.

Lęk pojawia się zawsze wtedy gdy znajdujemy się w sytuacji, do której nie dorośliśmy. Każdy rozwój, każdy krok w kierunku dojrzałości jest z nim związany, gdyż prowadzi nas ku czemuś nowemu, dotychczas nieznanemu, czego dotąd nie potrafiliśmy,  sytuacje zewnętrzne lub wewnętrzny stan emocjonalny których jeszcze nie przeżyliśmy.

Człowiek ma  skłonność do przerzucania lęku, którego nie rozumie lub z którym nie chce się zmierzyć, na obiekty zastępcze, których mu łatwiej uniknąć, niż zmierzyć się z tym co stanowi rzeczywiste źródło jego lęku a co jest wyzwaniem dużo trudniejszym.

1. lęk. Chęć bycia kimś niepowtarzalnym, oryginalnym, potwierdzeniem własnej odrębności, chęć bycia kimś jedynym, nie do pomylenia z nikim innym, zarazem wywołuje to w nas lęk, że kiedy wyróżniamy się spośród otoczenia, tracimy poczucie bezpieczeństwa jakie daje przynależność, wspólnota, gdyż w konsekwencji grozi to samotnością  i izolacją.

2. lęk. Chęć otwarcia się na świat, na życie, na bliźnich, do kontaktu z drugim „ja”, z tymi którzy są wokół nas. Wiąże się z tym jednak lęk przed  utratą własnego „ja „, utratą niezależności., koniecznością poświęcenia się dla innych i rezygnacji z wielu rzeczy.

3. lęk. Dążenie do stałości. Powinniśmy osiąść, zadomowić się  i urządzić, planować przyszłość, wytrwale dążyć do celu, tak jakby  nasze życie miało trać bez końca. Rodzi to lęk ,że wszystko przemija, że nasze życie jest irracjonalnie nieprzewidywalne. Lęk przed ryzykiem jakie tkwi we wszystkim co nowe.

4. lęk. Dążenie ,które daje gotowość do zmian i rozwoju oraz zrezygnowania z tego co jest nawykiem, co jest znane, porzucenie tego co tradycyjne, nieustanne rozstawanie się z tym co właśnie osiągnęliśmy. Z tym dążeniem do nieustannego rozwoju, do otwierania się na nowe i podejmowania ryzyka związany jest lęk, że zostaniemy w starych koleinach i ramach, monotonnie powtarzając życiowe schematy, a czas i toczący się świat pójdzie naprzód i o nas zapomni.

Opracowanie Anna Winnicka

F. Riemann: Oblicza lęku.Wyd WAM.Kraków 2005

.                       

W pełnym słońcu jest głęboki cień
By in

W pełnym słońcu jest głęboki cień

 Trudno uwierzyć, ze głęboko w nas żyje jakaś druga jaźń. Jest  to taka część naszej osobowości, która  zawiera wszystkie  wyparte u kryte, mroczne, nieakceptowane aspekty naszej natury, zwana cieniem. Cień mieści  w sobie cząstki naszej osoby, które staraliśmy się ukryć lub wyprzeć. Mroczna strona została pogrzebana głęboko w naszej świadomości, w miejscu, gdzie ani my, ani ktokolwiek inny nie może jej dostrzec. Informacja, jaka do nas stamtąd dociera, jest  prosta: coś jest ze mną nie w porządku. Nie jestem zdrowy. Nie można mnie pokochać. Nie zasługuję na to. Cień każdego człowieka wygląda inaczej. Ale jakąkolwiek przybiera postać, jego widok jest niepokojący. Cień jest źródłem jednego z najbardziej pierwotnych ludzkich konfliktów. Każdy z nas chce wierzyć, w swoją wartość. Jednak gdy spojrzymy w głąb siebie, widzimy cień i czujemy wstyd. Natychmiastową reakcja jest chęć odwrócenia wzroku – spojrzenia poza nas samych w poszukiwaniu jakiegoś dowodu własnej wartości. Przybiera to formę szukania akceptacji i dowartościowania u innych. Problem w tym ,ze żadna doza aprobaty ze strony innych nie da nam poczucia, że jesteśmy coś warci, bo nie ma takiej dawki dowartościowania, która zlikwidowałaby nasz cień.Za każdym razem gdy jesteśmy sami i gdy zwrócimy się ku swojemu wnętrzu on tam  będzie przyprawiając nas  o wstyd i poczucie bycia kimś gorszym.

Jednak gdy spojrzymy w głąb siebie, widzimy cień i czujemy wstyd

Jeśli zatem pragniemy akceptacji innych, dajemy im nad sobą władzę. Ludzie stają się autorytetami, które determinują naszą wartość. Jak rzymski cesarz unoszą kciuk lub go opuszczają w geście który wydaje się ostatecznym sądem nad tym, ile jesteś wart.

 Wielu z nas wierzy , że jeśli przyjrzymy się temu, co w nas siedzi, zobaczymy coś okropnego. Ze wszystkich sił staramy się nie skupiać wzroku i nie widzieć, ze strachu przed odkryciem kogoś, z kim nie damy rady żyć. Boimy się zatem sami siebie. Każdej myśli i uczucia, które kiedykolwiek stłumiliśmy. Wielu z nas jest tak dalece oderwanych od tego strachu, że dostrzega go jedynie w lustrzanym odbiciu. Dokonujemy jego projekcji na świat, rodzinę, przyjaciół i kompletnie obcych ludzi. Jest tak przemożny, że potrafimy sobie z nim poradzić, tylko ukrywając go bądź zaprzeczając jego istnieniu.

Tymczasem cień to zasoby, które możemy odsłaniać i badać. . Mogą nam wyrządzić krzywdę jedynie wtedy, gdy je tłumimy, wówczas dadzą o sobie znać w najmniej odpowiednim momencie . Ich zdradzieckie ataki upośledzą nas w najbardziej istotnych dla nas dziedzinach życia.

 Gdy pogodzimy się ze swoim cieniem, nasze życie ulegnie przemianie. Akceptacja cienia sprawia ,że ustępuje strach. Carl Jung  stwierdził: „Wolę stanowić pełnię, niż być dobrym”.

Jak wielu z nas zaprzedało się, aby być dobrymi, lubianymi, by zyskać akceptację?

 Wszystko to, czego w sobie nienawidzimy, czemu się opieramy, bądź czego się wypieramy, zaczyna żyć własnym życiem, podkopując w nas wiarę w swoją wartość. Na ironię zakrawa fakt, że  te ukryte, odrzucone aspekty potrzebują najwięcej uwagi. Odcinając się od nielubianej części siebie, nieświadomie zamknęliśmy na kłódkę, najcenniejsze z naszych zasobów. Są ukryte w ciemności. Zasoby te z całych sił starają się wypłynąć na powierzchnię, zwrócić na siebie uwagę. Są niczym ogromne, wciśnięte pod wodę  piłki plażowe – gdy tylko przestaniemy naciskać, wyskoczą na powierzchnię. Nie pozwalając istnieć  określonym cząstkom siebie, musimy spożytkować ogromne ilości energii, na utrzymanie ich pod powierzchnią.

 Każdy z nas ma  wszystkie możliwe cechy i ich przeciwieństwa, każdą ludzką emocję i impuls. Musimy odsłonić posiąść i zaakceptować siebie takimi, jakimi jesteśmy, jako istoty dobre i złe, mroczne i jasne, silne i  słabe, szczere i nieszczere.

 Ken Wilber w pozycji Spektrum Świadomości twierdzi, że o cieniu można myśleć jako o wszystkich potencjałach naszego ego, z którymi straciliśmy kontakt, o których zapomnieliśmy, do których się nie przyznajemy. W związku z tym cień może zawierać nie tylko nasze „złe”, agresywne, perwersyjne, podłe, i demoniczne aspekty, od których staramy się odciąć, lecz także niektóre „dobre”, pełne energii, boskie i szlachetne cechy o których posiadaniu zapomnieliśmy. Mimo, iż staramy się od  nich oddzielić i wyobcować, pozostają nadal częścią nas, zaś tego rodzaju gesty są tak samo bezcelowe jak próby wyparcia się swoich rąk. A skoro aspekty te nadal są częścią nas, nie przestają funkcjonować, ponieważ jednak uważamy, że nie należą do nas, przypisujemy je innym ludziom. Tak bardzo utożsamiamy własne cechy z innymi, że przestajemy je dostrzegać w sobie. Jak wyraził to Carl Jung: „W tym procesie jednostka będzie umniejszała siebie a wyolbrzymiała otoczenie”.

Tak bardzo utożsamiamy własne cechy z innymi, że przestajemy je dostrzegać w sobie

W ten sposób komplikujemy sobie życie własną energią. Jak ujmuje to F.Perls twórca terapii gestalt: ”Gdy  dokonamy projekcji jakiejś części swojego potencjału obraca się to przeciw nam”. Te wyprojektowane cechy – tak samo jak wyprojektowane emocje będą oczywiście tym co „widzimy” u innych i co silnie na nas oddziałuje. Zazwyczaj  będą to właściwości jakimi naszym zdaniem odznaczają się inni a którymi gardzimy, które  mamy ochotę wytknąć i surowo potępić. W istocie krytykujemy własną ciemną stronę. Czasami  te wyprojektowane właściwości są naszymi zaletami co powoduje ,że lgniemy do tych którym je przypisujemy. Łatwo zauważyć, że to co uwielbiamy lub czego nie znosimy u innych to tylko właściwości naszego cienia. Nie jest to sprawa między nami a innymi ale między nami a nami.

Cień staje się objawem i lgnie do nas jak wampir wysysający krew ze swojej ofiary. Inaczej to  ujmując można powiedzieć, że rozbiliśmy naszą psychikę na liczne bieguny , przeciwieństwa i sprzeczności, które dla wygody określamy mianem dualizmu, czyli rozszczepienia na personę i cień. Zwykle  utożsamiamy się tylko z jedna „połówką” dualizmu wtrącając jej skazane na banicję i na ogół pogardzane przeciwieństwo w mroczny świat cienia. Cień istnieje więc jako przeciwieństwo tego  co jako persona ,świadomie uznajemy za stan faktyczny.

       Warto  dowiedzieć się jaki nasz cień ma ogląd świata, czyli przyjąć po prostu- na zasadzie eksperymentu – dokładne przeciwieństwo tego czego świadomie pragniemy, co lubimy, czujemy, zamierzamy i w co wierzymy. W ten sposób można świadomie nawiązać kontakt ze swoimi przeciwieństwami, wyrazić je wczuć się w nie i ostatecznie ponownie je zintegrować. Wydaje się, że niemal każdy unika konfrontacji ze swoimi przeciwieństwami z obawy, że zostanie przez nie przytłoczony. Jest jednak niemal na odwrót – dyktatowi cienia poddajemy się wbrew naszej woli tylko wtedy gdy jest on nieuświadomiony. 

     Cień jest czasem tak skutecznie przed nami ukryty, że odnalezienie go graniczy z niemożliwością. Gdyby nie zjawisko projekcji, mógłby takim pozostać przez całe nasze życie Wypierając się jednej choćby cząstki siebie, tym samym wypieramy się tego co jest niezbędne do osiągnięcia  pełni. Najcenniejsze aspekty siebie oddajemy tym, których darzymy nienawiścią i tym których nieświadomie kochamy. Boimy się uświadomienia sobie, że to czego najbardziej nienawidzimy w innych jest tak naprawdę tym czego nie znosimy w sobie. A więc to kim jesteśmy na najgłębszym poziomie  siebie, to „wystarczająco  wiele” Warto odkryć świat projekcji, w którym otoczenie staje się zwierciadłem wszystkich wypartych przez nas aspektów. Wiadomo, że nie tylko posiadamy te cechy, do których czujemy odrazę ale także, że niosą one pozytywne wartości. Zdobywając i akceptując to, czego najbardziej się obawiamy i czego najmocniej nie znosimy powracamy do równowagi. Jeśli chcemy osiągnąć wewnętrzny balans, musimy pozwolić aby każda cząstka naszego „ja” wyróżniła się i zyskała szacunek.

     Trzeba więc zaprzestać walki, zaprzestać obrony, zaprzestać udawania, zaprzestać negowania, okłamywania. siebie. Przyznać się do swojej linii obrony, do murów, do klatki. Dążyć do równowagi między światłem a mrokiem a zatem nawiązać intymny związek z  cieniem by zagłębić się w mistycznym doświadczeniu jakim jest bycie człowiekiem

 

D. Genpo Merzel, Big Mind, Wielki Umysł, Wielkie Serce. Wydawnictwo Czarna Owca. 2010 Warszawa
S. i H. Stone, Obejmując nasze „ja ”. Zysk i S-ka. 2004 Warszawa.
S. i H. Stone, Wewnętrzny krytyk. Wydawnictwo „Ravi” 2004 Łódź.
K. Wilber, Spektrum świadomości. Jacek Santorski Agencja Wydawnicza, 2009 Warszawa